Świadectwa

Nic tak nie buduje i nie Ewangelizuje Człowieka jak Świadectwo działania Boga. W tym dziale będziemy prezentować świadectwa osób z naszej wspólnoty które w ten sposób chca dać świadectwo, że BÓG JEST WIELKI

Świadectwo Ani

Szczęść Boże! Mam na imię Ania i chciałabym się z wami podzielić moim świadectwem. Do 2018 roku moje życie było ogólnie rzecz biorąc z mojego punktu widzenia normalne i przeciętne. Szkoła średnia, matura, ukończone studia, dobra praca, ślub, ale tylko cywilny, dziecko, ale nie za wcześnie…jak każdy młody człowiek chciałam żyć wygodnie dlatego nie chciałam zbyt szybko zachodzić w ciążę. Miałam złe doświadczenia z domu rodzinnego. Pochodzę z wielodzietnej rodziny, gdzie każde dziecko które rodziło się było kulą u nogi dla mojego ojca, nie czuliśmy się kochani przez niego, w dodatku nadużywał alkoholu i znęcał się nad nami gdy był pod jego wpływem. Wyrosłam w przeświadczeniu że mieć dzieci to jest kłopot. Nie mogłam mu wybaczyć tego co nam robił. Dziecko gdy widzi przemoc nie umie potem odnaleźć się w dorosłym świecie, ma problemy w relacjach z ludźmi… dobrze to wiedzą osoby DDA czyli Dorosłe Dzieci Alkoholików. Przez ten syndrom rozpadł mi się związek.

Nie umiałam budować zdrowych relacji. Gdy uświadomiłam sobie gdzie leży mój problem poszukiwałam pomocy, chodziłam na różne terapie grupowe i indywidualne z psychologiem. Terapie oczywiście pomagały, ale tylko na pewien czas. Zrozumiałam że zaleczałam tylko swoje rany z dzieciństwa, a nie uleczałam ich. Nie mogły się zabliźnić, cały czas krwawiły, moja dusza cierpiała, myślałam że nie da się chyba wymazać z pamięci tych złych obrazów i słów. Przez nieszczęśliwe dzieciństwo nie mogłam ułożyć sobie życia. Byłam zalękniona i cały czas czułam strach przed następnym dniem. W miedzy czasie urodziłam synka, ale gdy zostałam sama z dzieckiem nie wiedziałam co robić i to było moje dno życiowe. Byłam już na skraju załamania i jedną noga w depresji. Desperacko szukałam pomocy. Pewnego dnia pewna osoba zaprosiła mnie na kurs Alpha i to był mój pierwszy krok ku uzdrowieniu .. po tym kursie weszłam do wspólnoty która była oddalona od mojego domu o 25 km…mimo odległości przyciągała mnie jakaś siła która dawała nadzieję na lepsze ale cały czas czułam się nieszczęśliwa czułam głód miłości.

Każdy kolejny dzień przytłaczał mnie, dochodziły nowe problemy, musiałam skądś mieć siły żeby im sprostać. Przeżywałam trudny czas, gdyż oprócz ciężkiego ówczesnego stanu pandemii musiałam odpierać ataki byłego partnera w sądzie, który chciał przypisać mi chorobę psychiczną i odebrać dziecko, ponadto doszła choroba samego dziecka, stwierdzono u niego zespół nadpobudliwości psychoruchowej i  autyzm atypowy dziecięcy. To był jak wyrok, jako samotna matka byłam rozbita i zmęczona. Gdy dowiedziałam się w swojej wspólnocie że będzie organizowany kurs Nowe Życie w Łomży w 2020r nie miałam siły nawet pomyśleć żeby tam pojechać ale zapisałam się. Pomyślałam ze jeśli Bóg będzie chciał abym w nim uczestniczyła to znajdzie możliwości aby tak się stało. I stało się ..miałam z kim zostawić dziecko i przez 3 dni uczestniczyć w kursie który mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością zmienił na zawsze moje życie oraz patrzenie na świat.

Doświadczyłam realnej obecności Boga i głębokiego uzdrowienia duchowego, poczułam wewnętrzny spokój którego nigdy chyba nie miałam. Od tamtego czasu nie płacze, chociaż problemy są nie mniejsze to czuję się że jestem zaopiekowana, zrozumiałam że treści i wszystko co było na tym kursie przekazywane były mi potrzebne jak łaknąca wody spękana ziemia. Dostałam niesamowity dar przebaczenia wszystkiego mojemu ojcu ..dzięki temu poczułam się naprawdę wolna jakby te wszystkie złe rzeczy których doświadczyłam w dzieciństwie, ale też i ze strony ojca dziecka mnie nie dotknęły, chociaż je pamiętam. Kurs ten zmienia nasze myślenie o innych i patrzenie na Boga. Przez pryzmat mojego ojca borykałam się ze złym obrazem Boga jako Ojca. Cały czas miałam opory by wejść z Nim w zażyłą relację. Na kursie Nowe Życie Bóg zaczął czyścić i goić moje rany, pokazał mi, że czas by Mu to wszystko oddać. By już nie stawiać siebie i swych zranień na tronie mego życia, ale Jego postawić na nim. Od tamtej pory dzieją się w moim życiu małe cuda.. zawierzając się w 100% Bogu  nawróciwszy się na Jego drogę jestem teraz szczęśliwą matką i żoną w związku sakramentalnym gdyż dostałam naprawdę nowe życie.

Chwała Panu że wie co, kiedy, jak i gdzie potrzebujemy, by się do Niego jeszcze bardziej zbliżyć. Teraz nie potrzebuje żadnej terapii, bo zrozumiałam że jedynym uzdrowicielem i lekarzem mojej duszy jest Jezus. Nie martwię się już przyszłością, Jemu wszystko oddaje bo i tak należę cała do Niego. Bóg zapłać za uwagę i serdecznie zapraszam każdego na ten kurs, który budzi do życia do Nowego Życia z Bogiem z samym sobą i ludźmi. Dziękuję, z Panem Bogiem.

Świadectwo Radka

Na imię mam Radek, mam 37 lat, jedną żonę, trzech synów tu na ziemi i jedną córeczkę już w niebie. By napisać to świadectwo zachęciło mnie wiele wielkich wydarzeń oraz samo ewangeliczne wezwanie roku kościoła: ‘Idźcie i głoście’. Zatem działam.

Na początku 2017 roku przyszły trudności duchowe i zdrowotne, czemu towarzyszyły pogubienie się oraz grzeszność. Myślę, że to konsekwencja wydarzeń z poprzedniego roku m.in. utrata nienarodzonego dziecka, egocentryzmu i pychy, powrót do picia alkoholu po dwóch latach trzeźwości ( mimo świadomości swego uzależnienia) i bez wątpienia działanie złego ducha. Z tym ostatnim to było tak, że najczęściej bezpośrednio po adoracji Najświętszego Sakramentu robiłem coś głupiego i złego. Nie rozumiałem, dlaczego tak się dzieje. Ponadto pewne moje zachowania przyniosły wiele cierpienia moim bliskim – i to w okolicznościach, gdy dowiaduję się, że spodziewamy się kolejnego dziecka. Zagubienie, urojenie zła, którego nie było, ucieczka w picie.

Przełom przyszedł, gdyż zwróciłem się z prośbą o pomoc, która nadeszła z wielką siłą. Filarami mojego powstania okazały się: sakrament pokuty i pojednania, modlitwa własna oraz wstawiennicza innych osób za mnie, rozmowy z przyjaciółmi, otrzymane Słowo Boże, przebaczenie ukochanej osoby oraz uczestnictwo we Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie.

Wiosną wielkie owoce i zmiany w moim życiu wnosi uczestnictwo w kursach Szkoły Nowej Ewangelizacji: Emaus i KAMCh, przyłączenie się do męskiej grupy różańcowej, muzyczna posługa w kaplicy szpitalnej, odmawiane znów po latach nabożeństwa majowe i czerwcowe.

Latem przeżywam wzmocnienie więzi rodzinnych na wyjazdach urlopowych i rekolekcyjnych. Po przeczytaniu otrzymanego od spowiednika ‘Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny’ powierzam się i wszystkie swoje sprawy Jezusowi przez ręce Matki Bożej, przyjmuję nałożenie szkaplerza, jako odpowiedź na wezwanie fatimskie podejmuję nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca a podczas adoracji Najświętszego Sakramentu doświadczam wizualnej obecności Jezusa.

Na jesieni rodzi się nasz trzeci syn. Wierzę, że komplikacje ciążowe ustępują dzięki wstawienniczej modlitwie osobom ze wspólnoty Theoforos. Sam poród też jest dobry i zdrowy. Osobiście doznaję fizycznego uzdrowienia nadgarstka. Ponadto wraz z żoną z skutecznie modlimy się z nałożeniem rąk nad naszymi dziećmi przy różnych dolegliwościach. Bóg uzdrawia długotrwały krwotok, infekcje i bóle. Pewnego dnia dostaję od kogoś Cudowny Medalik Maryjny, co też umacnia mą wiarę i więź z Maryją. Udało mi się też ofiarować odpust zupełny za osobę zmarłą przed laty, by zadośćuczynić jej za moją chciwość i nieuczciwość.

W zimowym okresie pierwszy raz w życiu przeżywam Adwent z codzienną Mszą św. roratną wraz z przyjmowaniem Jezusa w komunii św. Zauroczony godzinkami o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny poznaję je, rozważam i z wielką radością śpiewam. Święta Bożego Narodzenia dzięki temu były  w tym roku inne, głębsze, pełne chrześcijańskiej radości.

Wyjątkowy ten rok. Od upadku do wzniosłości. Z trudnościami oraz ze wspaniałymi chwilami. Teraz nie jest wcale idealnie i wiele mam jeszcze do zrobienia, z czego nawet się cieszę, gdyż zgodnie z ewangeliczną nauką, staram się przyjmować swój krzyż. Zachęcam każdego do zaufania Panu i zawierzenia Mu wszystkich swych spraw i samego siebie. Moje powierzenie się składam przez ręce Maryi. To działa. Jestem o tym przekonany z własnego doświadczenia. Najlepszym podsumowaniem tego roku jest samo Słowo Bożę, które czekało na mnie na stole podczas balu sylwestrowego naszej wspólnoty:

„ Pan umacnia kroki człowieka i w jego drodze ma upodobanie. 
A choćby upadł, to nie będzie leżał,  bo rękę jego Pan podtrzymuje” (Ps 37, 23-24)

Świadectwo Ani

Mam na imię Ania, mam 33 lata. Wyszłam za mąż w czerwcu 2015 r. i od tego czasu pragnęłam założyć z mężem szczęśliwą rodzinę. W marcu 2016 r. będąc w pracy poczułam w sercu potrzebę pójścia na Mszę, potem uczestniczenia w marszu życia (24 marca jest Narodowy Dzień Życia) oraz zaangażowania się w Duchową Adopcję dziecka poczętego, zagrożonego aborcją. Zdecydowałam, że po raz pierwszy podejmę się tej inicjatywy, chociaż trochę się bałam, najbardziej tej odpowiedzialności że jeśli przerwę modlitwę, którą odmawia się codziennie przez 9 miesięcy to narażę na szwank życie dziecka. Ściągnęłam aplikację na komórkę, która miała mi przypominać o codziennej modlitwie i trwałam w tym dziele. Po jakimś czasie przyszła mi do głowy myśl i gorąco w to wierzyłam, że jeśli ja podjęłam adopcję i modlę się za czyjeś dziecko to Bóg w nagrodę obdarzy mnie potomstwem. Zaczęłam się równocześnie modlić do Boga w intencji przyszłego członka naszej rodziny. Po kilkumiesięcznych staraniach, zaczęłam szukać opinii o jakimś dobrym ginekologu. Ostatecznie po namowach dwóch koleżanek umówiłam się na wizytę do jednego z nich. Po rozmowie z lekarzem i zrobieniu szeregu badań zarówno u mnie jak i męża, lekarz zalecił 3 miesięczną terapię lekiem i polecił zgłosić się po tym czasie w celu ewentualnych dalszych badań. W czerwcu 2016 r. w Ostrołęce odbywały się Rekolekcje z ojcem Bashoborą, na których była moja mama a potem jeszcze jednego dnia mój tata. Ja właśnie w tym czasie kiedy trwały rekolekcje miałam lecieć na szkolenie zagraniczne z pracy. Po powrocie mama opowiadała mi co usłyszała na tych rekolekcjach. Na jednej z modlitw ojciec Bashobora powiedział że jest na sali małżeństwo, którego córka z mężem starają się o dziecko, że córka jest teraz za granicą i żeby się nie martwili bo niedługo będzie w ciąży. Kiedy mama mi to powiedziała miałam łzy w oczach i byłam pewna że tak właśnie będzie. Dokładnie 18 października 2016 r. zrobiłam test ciążowy i były dwie kreski.

Miałam łzy w oczach i byłam wniebowzięta J Po kilku dniach początki ciąży potwierdził ginekolog. Dziś jestem w 13 tygodniu ciąży, która rozwija się prawidłowo i w połowie czerwca 2017 r. będę mamą. Tak właśnie Bóg spełnia pragnienia serca. Nie ustawajcie w modlitwie, ufajcie Bogu, powierzajcie mu swoje prośby i bądźcie cierpliwi.

Za to wszystko CHWAŁA PANU!!!

A.B.

Grudzień 2016 r.